niedziela, 4 sierpnia 2013

Rozdział 1

Gdy sprzedawanie nowego towaru w naszym klubie nie szło mi najlepiej postanowiłam przenieść się w zupełnie nowe miejsce. Wiedziałam, że jeśli inni dilerzy znajdą mnie na ich terenie, nie będzie za wesoło, jednak nie przejmowałam się tym za bardzo. Musiałam zarobić. Omijając pijanych nastolatków tańczących w pomieszczeniu, w którym czuło się woń alkoholu, papierosów i potu, wyszłam przed budynek. Wzrokiem odszukałam mój motor i powolnym krokiem ruszyłam w jego stronę. Wjechałam na ulicę, szybko wymijając pędzące samochody. Po kilku minutach jazdy zaparkowałam pojazd na parkingu jednego z najbardziej ekskluzywnych miejsc w mieście. Okrążyłam budynek i zatrzymałam się przy oknie z tyłu budowli. Ustąpiło po tym jak delikatnie je pchnęłam. Ze względu na mój niski wzrost przesunęłam skrzynki leżące nieopodal pod otwór okienny i jednym susem wskoczyłam do pomieszkania, a dokładniej do łazienki. Jedynym świadkiem mojego wkradnięcia się do lokalu była pijana dziewczyna przytulająca toaletę. Prychnęłam na ten widok i zdejmując kaptur z głowy ruszyłam w stronę dudniącej muzyki.
Po niecałej godzinie w mojej kieszeni było jakieś 300 dolarów, a w torebce miałam jeszcze trochę narkotyków. Sprzedawałabym dalej, jednak moją uwagę zwrócił wysoki brunet z czarnymi okularami na nosie, który właśnie wkroczył do sali. Zmrużyłam oczy zaraz po tym jak go rozpoznałam. Szybko narzuciłam kaptur na głowę, ścisnęłam mocniej pasek torebki i kiedy chłopak był już przy barze popędziłam w kierunku wyjścia, a zatrzymałam się dopiero na parkingu. Moje szybkie, głębokie oddechy były jednym odgłosem, który wtedy słyszałam. Poprawiłam kaptur, który spadł mi podczas biegu i przerzuciłam moje ciemne włosy na plecy.
- Udało się. Nie widział mnie. - wyszeptałam do siebie po czym poprawiłam torebkę na ramieniu.
- Nie byłbym tego taki pewien. - odezwał się niski głos za mną. Poczułam jak wielka gula rośnie w moim gardle i z trudnością przełknęłam ślinę. Mocno zaciskając oczy odwróciłam się przodem do osoby stojącej za mną. Po chwili niezręcznej ciszy otworzyłam oczy i ujrzałam tego samego bruneta. Zacisnęłam dłonie w pięści i posłałam mu drwiący uśmiech. Musiałam przekonać go, że się nie boję. - Oh, Kimberly, Kimberly.
- Skąd znasz moje imię? - ściągnęłam brwi, a moje usta przybrały wyraz grymasu, na co chłopak nisko się zaśmiał.
- Ja znam wszystkich, tak samo jak wszyscy znają mnie. Oh, Jones, musisz się jeszcze wiele nauczyć. - wykonał krok w moją stronę, jednak ja pozostałam w tym samym miejscu, co zdziwiło chłopaka o czym świadczyła uniesiona prawa brew. - Zadziorna. - zaśmiał się pod nosem po czym zrobił kolejny krok do przodu. - Chyba wiesz, że nie wolno wchodzić na obcy teren.
- Wiem. Tylko co z tego, że wiem. - wzruszyłam ramionami. - Nie przestrzegam zasad. - moja odpowiedź najwyraźniej strasznie go rozbawiła, bo jego śmiech rozniósł się po całym parkingu.
Po chwili oddzielał nas dystans jednego kroku. Przełknęłam głośno ślinę i wykonałam krok w tył tym samym natrafiając na zimną, metalową powierzchnię. 
- Nie masz drogi ucieczki. - odparł chrapliwym głosem i uśmieszkiem na twarzy jednocześnie zmniejszając odległość między nami do zera. Oparł swoje dłonie na samochodzie po obydwu stronach mojej głowy. Zacisnęłam mocno usta, próbując nie patrzeć w jego oczy. Wzdrygnęłam się, gdy dotknął mojej brody po czym podniósł ją do góry. - Szkoda by było uszkodzić taką piękną buźkę. Oh, Kimberly Jones, cóż mam z Tobą zrobić?
Uszkodzić piękną buźkę? Co on chciał zrobić? Matko, przecież na pewno nie stracił dużo kasy przez to, że sprzedałam trochę towaru w jego dzielnicy. W końcu był przywódcą, liderem tej jego pieprzonej grupy, miał kasy na pęczki. Gwałtownie odwróciłam głowę, przez co jego ręka puściła moją brodę. Ponownie złapał moją szczękę i odwrócił głowę w swoją stronę.
- Patrz się na mnie suko, gdy do Ciebie mówię. - wycedził przez zaciśnięte zęby. - Wiesz kim jestem?
- Justin Bieber. - wyszeptałam wpatrując w jego zbyt pewną siebie buźkę. Mięśnie jego twarzy powoli się rozluźniały, a na jego usta wstąpił szyderczy uśmieszek.
- Chyba nie słyszałem, możesz głośniej?
- Justin Bieber - powiedziałam doniośle, prawie krzycząc.
- Lubię jak dziewczyny krzyczą moje imię. - skrzywiłam się na jego słowa, a z moich oczu można było wyczytać jedynie pogardę. Chłopak wyczuł moje zmieszanie, więc dźwięcznie się zaśmiał i założył kosmyk moich włosów za ucho. - Piękna, pyskata, zadziorna.. Co ja mam z Tobą zrobić skarbie?
Nie odezwałam się, ale on nie oczekiwał mojej odpowiedzi. Zobaczyłam błysk w jego oku, a moje źrenice rozszerzyły się, gdy poczułam jego silne dłonie na moich biodrach. Straciłam grunt pod nogami i zawisłam przewieszona na umięśnionym ramieniu. Próbowałam się jakoś uwolnić, waliłam rękami w jego plecy, poruszałam nogami, jednak on nie zwrócił na to uwagi i szedł przed siebie. Zatrzymał się na chwilę, usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi i poczułam miękkie siedzenie pod moim ciałem. Wrzucił mnie do środka auta.

***
hejka, tutaj lexrox xo
postanowiłam wznowić pisanie i tak oto powstał pierwszy rozdział na upsmybieber.
Jedyne o co was proszę to zostawienie komentarza z opinią o tym rozdziale, o tym jak piszę, co się wam podoba, a co nie.

miłego dnia xoxo